
10 najczęstszych błędów przy projektowaniu stron www i jak ich uniknąć
Projektowanie stron internetowych to nie tylko estetyka i wybór koloru przycisku „Kup teraz”. To głęboki, często niedoceniany proces, który dotyka fundamentów zaufania, użyteczności i doświadczenia użytkownika. A mimo to — wciąż zaskakująco często popełniamy te same błędy. Nie z lenistwa. Czasem z pośpiechu, czasem z braku świadomości, a czasem… bo ktoś gdzieś kiedyś powiedział, że „to działa”.
Ten artykuł jest próbą rozprawienia się z tymi błędami. Nie po to, żeby wytykać palcami, ale żeby – jak w dobrym UX – dać Ci realną wartość, której nie trzeba szukać między wierszami. To nie będzie „10 błędów, które zniszczą Twoją konwersję” ani „musisz to przeczytać, zanim…”. Będzie za to mięso. Konkret. Refleksja. Bo strona www to dziś często pierwszy kontakt klienta z Twoją marką — a jak wiadomo, pierwsze wrażenie robi się tylko raz.
Brak celu i strategii — czyli dlaczego nie wystarczy po prostu „mieć stronę”
Sporo stron powstaje z impulsu. Bo konkurencja ma. Bo trzeba coś wrzucić na wizytówkę Google. Bo ktoś w rodzinie zna „kolesia od stron”. Efekt? Strona, która istnieje… ale nie żyje. Jak witryna sklepu, w której światło się pali, ale nikt nie wszedł tam od lat. Brak celu to jak jazda bez mapy — może gdzieś dojedziesz, ale szansa, że tam, gdzie chciałeś, jest minimalna.
Każda strona powinna mieć jasną odpowiedź na jedno fundamentalne pytanie: po co istnieje? To może być sprzedaż, zapis na newsletter, budowanie eksperckiego wizerunku, edukacja albo nawet filtrowanie klientów (tak, to też cel!). Bez tej odpowiedzi projektant robi wszystko „na czuja”, a klient później zastanawia się, dlaczego konwersji nie ma.
Strona bez strategii nie tylko błąka się we mgle — ona generuje koszty zamiast wartości. Nie wiadomo, co mierzyć, bo nie wiadomo, co miało być osiągnięte. Nie wiadomo, do kogo mówi, bo nie wiadomo, kto miał słuchać. Taki twór to cyfrowa wydmuszka: działa, ale nie pracuje.
Uniknąć tego można zaskakująco prosto: zanim otworzysz Figmę, zapytaj „dlaczego i dla kogo?”. Stwórz profil użytkownika, rozrysuj ścieżkę konwersji, zdefiniuj mierniki sukcesu. Dopiero potem design. Bo design bez celu to jak balon bez helu – wygląda ładnie, ale nie poleci.
Ignorowanie użytkownika — projekt dla siebie, nie dla ludzi
To chyba jeden z najbardziej ludzkich błędów: projektować „po swojemu”, bo „mi się tak podoba”. Tymczasem użytkownik to nie Ty, ani Twój szwagier, który „zna się na komputerach”. To osoba z własnymi oczekiwaniami, kontekstem, emocjami i celem. Jeśli trafia na stronę i nie wie, co dalej, to nie będzie kombinować. Ona po prostu wyjdzie.
Strony tworzone bez empatii użytkownika przypominają muzeum sztuki nowoczesnej bez opisów. Niby coś się dzieje, niby ładnie… ale co z tego? Gdy brakuje podejścia user-centered, design staje się sztuką dla sztuki. Linki są tam, gdzie nikt ich nie szuka. Treść jest sformatowana „pod estetykę”, ale nikt nie może jej przeczytać. Formularz zapisu wygląda cool, ale ma siedem pól wymaganych.
Jak tego uniknąć? Zacznij od rozmowy z realnymi użytkownikami. Pokaż im makietę. Obserwuj, gdzie klikają, gdzie się gubią, gdzie się frustrują. I słuchaj uważnie. W UX liczy się nie to, co Ty myślisz, tylko to, co czuje i robi użytkownik.
Bo strona to nie pomnik Twojej marki. To narzędzie, które ma działać.
Chaos informacyjny i brak hierarchii treści
Wyobraź sobie książkę bez rozdziałów, nagłówków, akapitów. Wszystko zlane, bez oddechu. Tak właśnie czuje się użytkownik, gdy trafia na stronę bez struktury. Informacje są, owszem — ale rozrzucone jak puzzle bez ramki. Wzrok nie ma punktu zaczepienia, mózg nie wie, od czego zacząć. A czas? Czas leci.
Hierarchia treści to jak prowadzenie gościa po domu. Pokazujesz, gdzie jest kuchnia, gdzie łazienka, a gdzie nie wchodzić. Jeśli nie ustawisz priorytetów, użytkownik będzie chodził w kółko i w końcu zrezygnuje z wycieczki.
To nie tylko kwestia nagłówków H1, H2 i odstępów. To cała logika informacji: co najpierw, co potem, co można pominąć, a co musi być widoczne od razu. Projekt bez hierarchii przypomina menu restauracji, w którym dania główne są między deserami, a numer stolika trzeba odczytać z QR kodu ukrytego pod podkładką.
Rozwiązanie? Stwórz mapę treści, zanim wrzucisz cokolwiek na ekran. Zdefiniuj, co jest kluczowe, co wspiera, a co jest tylko tłem. Wykorzystaj spacing, typografię i kolory do kierowania uwagą. Bo dobra strona to nie tylko to, co widać. To to, jak łatwo to znaleźć.
Za wolno! – czyli optymalizacja prędkości, której nikt nie zrobił
Prędkość ładowania strony to nie bonus – to fundament. A mimo to, wciąż traktowana jak nieistotny dodatek. „No dobra, trochę muli, ale wygląda super!” – brzmi znajomo? Problem w tym, że użytkownik nie czeka. Jeśli po 3 sekundach nie widzi treści, odpływa. Do konkurencji. Na TikToka. Albo do lodówki, bo przecież głodny był.
Powolne strony są jak restauracje z pięknym wystrojem, ale godziną oczekiwania na zupę. Nieważne, jak eleganckie masz fonty – jeśli nie ładują się błyskawicznie, są bezużyteczne. Winnych jest wielu: zdjęcia 3 MB, brak cache’owania, zbyt wiele pluginów, skrypty z piekła rodem.
Chcesz uniknąć tej pułapki? Testuj. Lighthouse, PageSpeed, GTmetrix – to nie buzzwordy, to Twoi nowi przyjaciele. Kompresuj grafiki, ładuj tylko to, co niezbędne, i pamiętaj, że szybka strona to nie tylko SEO. To szacunek dla czasu użytkownika.
Responsywność traktowana po macoszemu
„Działa na desktopie? No to git.” – tak wygląda mentalność, która wciąż pokutuje w wielu projektach. Tyle że to nie 2008 rok. Dziś większość użytkowników wchodzi na Twoją stronę przez telefon, często z kiepskim zasięgiem i jedną ręką, bo drugą trzyma dziecko, torbę albo życie.
Strony, które nie skalują się płynnie, to cyfrowy faux-pas. Teksty wychodzą poza ekran, przyciski znikają, nawigacja znika albo – co gorsza – przykleja się na amen. Taki UX to nie tylko frustracja. To realne straty w konwersji, reputacji i cierpliwości.
Responsywność to nie tylko media queries. To świadomość kontekstu użycia. Czy tekst da się przeczytać w słońcu? Czy kliknięcie w przycisk nie wymaga palca chirurga? Czy formularz da się wypełnić bez zoomowania?
Jeśli nie projektujesz mobile-first, to przynajmniej testuj mobile-serio. Bo użytkownik nie będzie Cię tłumaczył – on po prostu zniknie.
Estetyka ponad funkcjonalność – pułapka “ładnych” stron
Znasz to uczucie? Trafiasz na stronę, która wygląda jak galeria designu: kolory, przejścia, paralaksa, animacje. Czysta rozkosz dla oka. Aż próbujesz coś kliknąć… i zaczyna się walka. Nie wiadomo, gdzie jest menu. Tekst się rusza. Przycisk to w zasadzie dekoracja. Estetyka zjada funkcjonalność.
To częsta choroba: projektant chce się popisać. Klient mówi: „ma być nowocześnie”. I tak powstaje Frankenstein – piękny, ale martwy. Estetyka nie może być celem samym w sobie. Jest narzędziem. Ma wspierać komunikację, nie ją sabotować.
Strona może być piękna, ale musi być użyteczna. To jak z architekturą: dom może mieć szklane ściany i spiralne schody, ale jeśli nie ma toalety w zasięgu 30 sekund – coś poszło nie tak.
Chcesz uniknąć tej pułapki? Projektuj najpierw działanie, potem wygląd. A jeśli musisz wybierać – zawsze wybieraj funkcję. Bo użytkownik nie zapamięta, jak wyglądała Twoja animacja scrolla. Zapamięta, że nie znalazł numeru telefonu.
Błędy w typografii i kolorystyce, które bolą oczy (i mózg)
Czcionka 8px, jasnoszara na białym tle, z interlinią 1.0 i fontem stylizowanym na gotyckie manuskrypty? Takie eksperymenty może i mają sens na plakatach artystycznych, ale nie na stronie, gdzie użytkownik próbuje coś przeczytać. Typografia to nie estetyczna fanaberia – to czytelność, rytm, komfort.
Podobnie z kolorami. Czerwień na zielonym to może i „świąteczny vibe”, ale dla daltonisty to tortura. Zbyt nasycone tła męczą wzrok. Zbyt mały kontrast zabija dostępność. A feeria barw bez żadnej logiki? To jak graffiti na ścianie urzędu – może „coś wyraża”, ale ciężko to ogarnąć.
Zadbaj o jedno: czytelność ponad wszystko. Ustal hierarchię fontów, sprawdź kontrast (np. przez narzędzia WCAG), przemyśl odstępy. Kolorystyka ma wspierać emocje, a nie je wywoływać złością. Typografia to cichy przewodnik. Jeśli krzyczy – znaczy, że coś poszło nie tak.
Brak spójności z marką – Frankenstein w wersji web
Marka to nie tylko logo w lewym górnym rogu. To klimat, język, rytm. To sposób, w jaki mówisz i to, jak się pokazujesz. A mimo to wiele stron wygląda, jakby projektowali je różni ludzie w różnych epokach. Główna strona w stylu Apple. Blog w stylu Tumblr z 2012. Formularz kontaktowy jak z Worda. Frankenstein.
Brak spójności zabija zaufanie. Klient nie wie, czy trafił na tę samą firmę, czy na przypadkowy landing. Kolory nie te, zdjęcia z innej bajki, ton głosu skacze jak z podcastu true crime do infolinii bankowej. A przecież użytkownicy nie czytają identyfikacji wizualnej, oni ją czują.
Rozwiązanie? Zacznij od DNA marki. Zbuduj (lub odkurz) brandbook. Trzymaj się ustalonych reguł – nie dla sztywności, ale dla konsekwencji. Bo spójność to nie nuda. To poczucie bezpieczeństwa. A to właśnie ono przekłada się na konwersję.
SEO na doczepkę lub całkowity brak myślenia o widoczności
„Zróbcie najpierw stronę, a potem coś się wrzuci na SEO” – ta strategia działa równie dobrze, co włożenie pasów dopiero po wypadku. SEO nie jest dodatkiem. To część krwiobiegu projektu. A jednak nadal traktowane jak techniczne tło, którym zajmie się ktoś „potem”.
Efekt? Brak struktury nagłówków, meta tagów, przekombinowane URL-e, brak treści odpowiadającej na pytania użytkownika. A potem zdziwienie, że „Google nas nie widzi”. No jak ma widzieć, skoro nie mówisz jego językiem?
SEO zaczyna się od architektury informacji, od słów kluczowych, od tego, co i jak chcesz powiedzieć. I nie chodzi tylko o roboty. Dobre SEO to dobre UX. To pytania, na które ktoś szuka odpowiedzi – i Ty mu ją dajesz. Przejrzyście, konkretnie, wartościowo.
Nie chcesz robić SEO na siłę? Świetnie. Rób je z głową. Ale rób je od początku, a nie na końcu.
Brak testów i iteracji – projekt zamknięty jak słoik po ogórkach
Zrobione? Zrobione. Publikujemy! I zapominamy. Tylko że strona to nie broszura z drukarni. To żywy organizm. Musi być testowany, sprawdzany, poprawiany. Tymczasem wiele projektów po wdrożeniu zamienia się w eksponat. Jak słoik po ogórkach w piwnicy – raz zakręcony, nie tykany przez lata.
A przecież świat się zmienia. Użytkownicy się zmieniają. Urządzenia, przeglądarki, trendy – wszystko płynie. Strona, która nie ewoluuje, zaczyna pachnieć stęchlizną.
Testy A/B, analityka, mapa kliknięć, feedback od realnych użytkowników – to nie fanaberia. To podstawowe narzędzia do rozwoju, a nie tylko do monitorowania błędów. Jeśli nie testujesz, nie wiesz. A jak nie wiesz – zgadujesz.
Projektuj z myślą o iteracjach. Nie wszystko musi być idealne na start. Ale musi być gotowe do poprawy. Bo tylko wtedy strona ma szansę żyć, a nie wegetować w cyfrowym niebycie.
Podsumowanie: Jak unikać błędów przy projektowaniu stron www
Projektowanie stron www to nie tylko kwestia estetyki i technologii – to sztuka łączenia strategii, funkcji i empatii w jedną, spójną całość. W tym artykule przeanalizowaliśmy 10 najczęstszych błędów przy projektowaniu stron, które – choć pozornie niewielkie – mogą prowadzić do dużych strat: konwersji, widoczności i zaufania użytkownika.
Strony bez jasnego celu i strategii błąkają się po sieci jak duchy. Ignorowanie realnych potrzeb użytkownika to z kolei przepis na frustrację i szybkie porzucenie. Chaos informacyjny czy brak hierarchii treści uniemożliwiają szybkie znalezienie potrzebnych informacji, a powolność działania dosłownie wypycha ludzi z witryny.
Zaniedbana responsywność, przesadzona estetyka kosztem funkcjonalności i błędy w typografii lub kolorach sprawiają, że nawet najładniejsza strona przestaje być użyteczna. Brak spójności z marką rozmywa tożsamość, a traktowanie SEO jako dodatku zabiera stronie widoczność. I wreszcie – brak testowania i iteracji powoduje, że strona szybko się dezaktualizuje i nie reaguje na realne potrzeby użytkowników.
Aby tworzyć strony skuteczne, trwałe i przyjazne, warto:
- projektować z intencją i dla ludzi,
- upraszczać, testować i słuchać,
- dbać o drobiazgi, bo to one budują jakość,
- i nigdy nie traktować strony jako projektu zamkniętego.
Dobra strona to nie dzieło sztuki. To narzędzie, które ma działać – codziennie, skutecznie i z wyczuciem. Jeśli będziesz unikać powyższych błędów przy projektowaniu stron, Twoja witryna zacznie naprawdę pracować na Ciebie, a nie tylko wyglądać ładnie w portfolio.
Dodaj komentarz